brattvaag

brattvaag

KIM JEST RENIFEROWA?

Mieszkam na wyspie. Bywa, że woda leje się z nieba, deszcz pada poziomo, a wiatr chce urwać głowę. Ale gdy wyjdzie słońce, woda w fiordzie zaczyna mienić się kolorami, czas staje w miejscu. Tu w pełni czuję, że JESTEM. W Norwegii bywałam wcześniej jako turystka, od jesieni 2011 tu jest mój dom.

Na blogu piszę o godnych odwiedzenia zakątkach Norwegii - także tych mniej znanych. Blog to także skrawki naszego emigracyjnego życia. To zapiski przede wszystkim dla naszych dzieci. Ale nie tylko.

Zapraszam!

Reniferowa

poniedziałek, 18 czerwca 2012

(86) Słodko – gorzki smak Norwegii



Powoli zaczyna do mnie docierać, że ten nasz norweski raj miewa też czasami inne oblicze. Czytam dużo prasy, oglądam norweską telewizję, czasem coś usłyszę od znajomych.
I otwierają mi się oczy.
Jeszcze niedawno broniłabym wszystkiego, co norweskie, jak lwica. Dziś wiem, że mówiąc o Norwegach, nie można generalizować. Bo tak jak wszędzie na świecie bywają wśród nich kryształowo czyste ideały i najzwyklejsze kanalie. Wiele spraw jest naświetlanych przez media. Zatem Norwegowie mają świadomość, że czasem także pod ich niebem coś nie gra.
Kilka przykładów:
Ktoś pracuje bez pisemnej umowy. Wszystko jest niby OK, pieniądze wpływają na konto, płacone są podatki. Zachłyśnięty norweskimi zarobkami, godzisz się na taki stan rzeczy. Problem pojawia się, gdy pracodawca z dnia na dzień stwierdzi, że pracownika już nie potrzebuje. Przebudzenie może być bolesne: nagle zostajesz bez środków do życia, a utrzymanie się w Norwegii na bardzo przeciętnym poziomie kosztuje krocie.

Ktoś inny zatrudniany jest wyłącznie na krótkie kontrakty, mimo że zasadą w Norwegii jest zatrudnianie na stałe. Okazuje się jednak, że nawet jeśli pracodawca ma możliwość zaoferowania stałej pracy, to umowa na czas określony jest dla niego zdecydowanie korzystniejsza. Nie mając alternatywy, godzisz się na to, choć wiesz, że dajesz się wykorzystać. Gdy słyszysz, że pracodawca musi oszczędzać, szlag cię trafia, bo to tacy jak ty płacą za te oszczędności największą cenę. Norweska służba zdrowia i oświata przeżywają obecnie dramatyczny brak wykwalifikowanej kadry. Kuriozalny jest fakt, że to właśnie w tych dwóch sektorach pogrywa się tak z pracownikami, zatrudniając ich tylko czasowo. Słyszysz od szefa: Jesteśmy bardzo zadowoleni z Twojej pracy i liczymy, że zechcesz u nas zostać. Ale stałej umowy zagwarantować nie możemy. Bo... oszczędności, cięcie budżetu. Zaznaczam, że z takim traktowaniem przez pracodawcę mogą się tu spotkać zarówno obcokrajowcy, jak i Norwegowie.

Wielu przybyszy spoza Skandynawii, nie znając norweskich realiów, godzi się na pracę za urągającą godności stawkę godzinową. Sunmørsposten opisuje historię polskiego małżeństwa. Przyjechali do norweskiego Eldorado i szybko spadli z obłoków na ziemię. I jedyne, co im pozostało, to gorycz norweskiej porażki. Ludzie ci pracują od dwóch lat w gospodarstwie rolnym i po odliczeniu kosztów zakwaterowania i wyżywienia dostają 30 koron (sic!) za godzinę pracy. Jedno z pytań zadanych im przez reportera brzmi: Czy myśleliście, że coś takiego może się dziać w Norwegii?

O ilu jeszcze takich sprawach usłyszę?
Tak być nie powinno.
Nie tu – w Norwegii.

Na koniec dodam, że mimo tych plam na nieskazitelnym do niedawna wizerunku Norwegii wiem, że chcę być tu, nie gdzie indziej. W ostatecznym rachunku bilans jest zdecydowanie korzystny: Renifer u boku, piękna natura wokół, ciekawa, dająca satysfakcję praca za godne pieniądze i do tego szef, który nie chodzi wiecznie skrzywiony, nie tupie nogami pod stołem i nie pokrzykuje na nas jak na bydło.
Święty spokój, którego tak bardzo mi wcześniej brakowało!

Ale
za Norwegię i Norwegów
ręczyć więcej nie będę.


Pozdrawiam, ha det bra!
Reniferowa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz